Archiwum 23 lipca 2004


lip 23 2004 zew krwi
Komentarze: 6

Znowu mi się popierdzieliły dni tygodnia, znowu umówiłam się w tym samym czasie w dwa różne miejsca. I teraz mam wątpliwości czy te 5 godzin snu to jednak nie za mało. W końcu mam upragnione wakacje. Ostatnie w życiu. Mogłabym się wreszcie zregenerować, wypocząć lub chociażby zwalić się porządnie ( wt ym miesiącu już raz mi się to udało, więc nie jest tak źle).

Zdeklarowałam się, że oddam krew na wujka przed jego operacją, a potwornie zaczęłam bać się igły, a najbardziej tych wirusów hepatotropowych,. I będę się wozić z moją nową igłofobią przez tydzień. Moja życiodajna krew popłynie być może w żyłach jakiegoś porządnego człowieka a nie jakiegoś skurwysyna. Przynajmniej odwiedzę szpital na Wołoskiej, wymarzone miejsce odbywania stażu większości moich kolegów.

Dziasiaj wypożyczyłam sobie książki Biały Kieł i Zew krwi w wersji oryginalnej – śmieję się, że cofam się w czasie o lat 18. To były jedne z pierwszych książek, które przeczytałam w moim życiu i jedne z ulubionych. Aż przypomniały mi się rzędy pułek w szkolnej bibliotece, hałas korytarza i schody, z których spadam we śnie... tak powoli.... zatrzymuje się czas i znikam.

Rozmawiałam o nich (o tych ksiażkach) z ciotką Elżbietą, która zawsze mi mówiła, że jak będę dorosłą kobietą to sobie siądziemy i pogadamy. To było niesamowite wyróżnienie dla takiego szczyla jak ja.Niestety, chociaż mieszkam blisko niej, odległość wynosi miliony lat świetlnych okoliczności i barier nie do przebycia. Szkoda.

Teraz brachu mnie wygania od kompa więc spadam.

fanaberka : :