Archiwum lipiec 2004


lip 29 2004 sałatka o czymś i o niczymś
Komentarze: 4

Długo mnie tutaj nie było. Powód - załatwianie swoich biznesów i niesprawny internet, a wracałam zbyt późno i byłam zbyt zmęczona by odwiedzić mamusię. A kilka interesujących spraw mnie ominęło i nie podyskutuję sobie z wujkiem Klemensem niestety. A cóż to mogłaby być za dyskusja!

A seksu to rzeczywiście jest duuużo. W internecie, w telewizji, w gazetach, w sanatoriach, dyskotekach dla emerytów, na Dworcu Centralnym, nawet u lekarza pierwszego kontaktu :-)  Ja się muszę przyznać ze wsydem (trochę udawanym), że o niczym innym nie myślę tak często jak o dobrym pieprzeniu. W końcu o czym mam myśleć jeżdżąc  dwie godziny dziennie trzęsącym autobusem linii podmiejskiej 702 ? A tak trzęsie, że gdy próbuję sobie coś poczytać zbiera mi się na mdłości . 

Muszę się pochwalić, że jednak nie robię wszystkiego na ostatnią chwilę. Dzisiaj złożyłam papiery do izby lekarskiej a termin upływa jutro. I brakuje mi tej adrenalinki czy na pewno o czymś ważnym nie zapomniałam - żeby było bardziej podniecająco ( a fe) nie zapisałam sobie co mam złożyć... ale znowu pamięć mnie nie zawiodła

Usłyszałam właśnie Matełę. Muszę mu podokuczać.

a jak trochę odsapnę to może napiszę jeszcze jakąś notkę, a w sobotę mam wieczór panieński i znowu bedę musiała pić, a muszę jeszcze wiele rzeczy przemyśleć, a nie są to sprawy przyjemne    niestety

fanaberka : :
lip 23 2004 zew krwi
Komentarze: 6

Znowu mi się popierdzieliły dni tygodnia, znowu umówiłam się w tym samym czasie w dwa różne miejsca. I teraz mam wątpliwości czy te 5 godzin snu to jednak nie za mało. W końcu mam upragnione wakacje. Ostatnie w życiu. Mogłabym się wreszcie zregenerować, wypocząć lub chociażby zwalić się porządnie ( wt ym miesiącu już raz mi się to udało, więc nie jest tak źle).

Zdeklarowałam się, że oddam krew na wujka przed jego operacją, a potwornie zaczęłam bać się igły, a najbardziej tych wirusów hepatotropowych,. I będę się wozić z moją nową igłofobią przez tydzień. Moja życiodajna krew popłynie być może w żyłach jakiegoś porządnego człowieka a nie jakiegoś skurwysyna. Przynajmniej odwiedzę szpital na Wołoskiej, wymarzone miejsce odbywania stażu większości moich kolegów.

Dziasiaj wypożyczyłam sobie książki Biały Kieł i Zew krwi w wersji oryginalnej – śmieję się, że cofam się w czasie o lat 18. To były jedne z pierwszych książek, które przeczytałam w moim życiu i jedne z ulubionych. Aż przypomniały mi się rzędy pułek w szkolnej bibliotece, hałas korytarza i schody, z których spadam we śnie... tak powoli.... zatrzymuje się czas i znikam.

Rozmawiałam o nich (o tych ksiażkach) z ciotką Elżbietą, która zawsze mi mówiła, że jak będę dorosłą kobietą to sobie siądziemy i pogadamy. To było niesamowite wyróżnienie dla takiego szczyla jak ja.Niestety, chociaż mieszkam blisko niej, odległość wynosi miliony lat świetlnych okoliczności i barier nie do przebycia. Szkoda.

Teraz brachu mnie wygania od kompa więc spadam.

fanaberka : :
lip 22 2004 zniszczenia po burzy
Komentarze: 3

Działo się bardzo dużo. Głównie nieprzyjemności – spalił mi się monitor w kompie, poszła karta dźwiękowa, dostałam podejrzane smsy ni z gruszki ni z pietruszki w stylu nie wysyłaj do mnie smsów ani emaili, i tak będę je kasować! Jakie to urocze! Dostać takiego smsa, a juz najbardziej w tym wszystkim dziwi fakt, że rzeczywiscie zdarzyło mi się wysłać w ciągu ostatnich 12 mcy aż 3 emaile smsów trochę więcej, a ostatni raz ponad miesiąc temu. Chyba ta osoba jest zdrowo rąbnięta.

Dzisiaj miałam przyjemność rozliczyć się z dziekanatem. Byłam sprytna i to co chciałam załatwić załatwiłam :-)

I spotkałam się z Olcią i trochę pogadałyśmy.

W weekend wybieram się na wieś do Dziadka. I niestety sypią się oferty imprezowania: pt, sb... A ja mam akurat plany. Trudno. Ale wszystkim co maja wolną chatę w weekend, jubilatom i solenizantom składam życzenia i bardzo mi przykro, ale tym razem mnie nie będzie :-(

fanaberka : :
lip 19 2004 wspomnienia
Komentarze: 2

Gorące klimaty pełne roznegliżowanych dziewczyn i facetów w okularach słonecznych niefortunnie kojarzą mi się nie najlepiej. Pewnie dlatego, że zawsze przy tych temperaturach ociekam potem jak Złotnicka pstra, pożeram wszystko co się da (jak Złotnicka pstra) i nic mi sie nie chce.

Lato 10 lat temu. Wtedy miałam 15 lat 172 waga 52 i wymiary w granicach ideału wiele niemiłych sytuacji miewało miejsce. Starzy faceci napawali mnie wstrętem i było dla mnie czymś nie do wytrzymania, że jakiś oblech chce mnie dotykać. (Starzy byli wszyscy >17 rż). Kolegowałam się wtedy z Szysiem i Majem, mój rocznik, którzy interesowali się raczej sobą niż mną. Szyś był bardzo religijny i rodzinny, czasami do niego wpadałam pogadać z Majem. Maj był za to bardzo oryginalny i pełen paradoksów. Szyś do Maja chodził ze mną (myślę, że nie zawsze)

W tamto lato po raz ostatni grałam w piłkę nożną z chłopakami.

W tamto lato po raz pierwszy upiłam się tanim winem, poderwałam faceta (albo on mnie), ale to on niestety potem się nie odezwał. Pewien koleś rozgłosił wszem i wobec, że mnie przeleciał, a widziałam go być może dwa razy w życiu. Chyba już wiem dlaczego tamten wtedy się do mnie już nie odezwał. A ja leczyłam złamane serce kilka następnych miesięcy...

Tamte lato było upalne, gorące i barwne ale trochę smutne.

W czerwcu na grillu u znajomych był koleś, który niby mnie przeleciał. Spytałam się Kate czy to ten Pikuś, który miał kiedyś długie kręcone włosy. Kate zrobiła duże oczy, które powiedziały mi wszystko – no jak to nie pamiętasz Pikusia? No tak, rzeczywiście dotarły i do mnie plotki na nasz temat.

Dlatego nie ufam Kate. Dlatego nie chcę żeby znalazła mojego bloga.

fanaberka : :
lip 17 2004 blog zastępczy
Komentarze: 3

Kiedy zrobi się troszkę spokojniej wrócę do siebie. Teraz się ukrywam. Jestem tutaj in koguto.

Nie chcę komuś dać adresu mojego bloga z kilku powodów – najwazniejszy  z nich BO NIE.

Ale mam nadzieję, ze niedługo tam wrócę i już tęsknię.

Tak właściwie po głębszym zastanowieniu – nie mam nic do ukrycia, ale jeżeli nie chcę to nie i już i nie dam się w chuja zrobić.

W sumie nawet zabawny nick KOSMETYCZKA  - pasuje do mnie jak ulał ha ha ha. Bo jak mi się zrobi pryszcz to go wyciskam! I molestuję pryszcze Szczupaczka – ale on mi się nie daje, taki delikatny jest i wrażliwy na ból, albo po prostu mnie już nie kocha L L L wrednioszek

Tak sobie myślę co by tu pierdolnąć za głupotkę, w końcu to tylko blog zastępczy, który wkrótce porzucę. Wymyślenie czegoś durnego jest ogromnie skomplikowanym procesem, jak właśnie zauważyłam.

Lody w Józefowie są bardzo dobre. Pojawiam się tam w cukierni raz na rok i zjadam z 10 kuleczek mniam mniam, raz zjadłam 14 i mogłabym więcej zmieścić, bo były pyszne, ale tyle kalorii na raz to i tak było przegięcie.

Dzisiaj robię sobie dzień dziecka i idę brudna spać.

Ciekawe czy coś miłego mi się przyśni. Albo durnego.

 

fanaberka : :